30 kwietnia 2018

uśmiechnij się

Kiedy usiądę na ławce w parku dostrzegam zwyczajne dzieci, bawiące się na placu zabaw. Niestety, lewituję dalej, słuchając swojej depresyjne muzyki.

Zmierzam sobie, starając się ignorować ich radość. 

Okey- czasami nie wytrzymam i  nie zdołam ukryć uśmiechu. 
 Wtedy wyszczerzam się szeroko i demonstracyjnie do bylejakiego pnia.


 Z dnia na dzień staję się lepsza. Wierzę w to.
Wywalę się tysięczny raz, ale ostatecznie na mojej twarzy
 pojawi się uśmiech. 













08 kwietnia 2018

szaleństwo

<<Bodajże w poniedziałek, gdy dzień sam przyciął sobie skrzydła, usiadłam obok wejścia do lustrzanki 
i zaczęłam dokładniej przyglądać ludziom
 Kilka godzin później, rozpoczął  się pierwszy etap erozji wewnętrznej.>>


Marysię poznałam dopiero w klasie, gdy szukałam z kim usiąść na matmie. 
Cicha, przejmująca się najmniejszą drobnostką dziewczyna. 
Lubiła prostotę. Nie malowała się. 
Urodą odbiegała od kanonu szkolnego piękna.
Pamiętam miny koleżanek z klasy, gdy delikatnie w pasie objął Rudy, który chodzi do technikum obok. Jest niższy od niej, co zawsze wzbudza kontrowersje. Uśmiechnął się i delikatnie pocałował ją w policzek. I... se poszedł. Chłopcy! jak ja was uwielbiam!
 Zapytałam Marysi czy są razem, na co rzuciła wymowne:
-Tak, ale nie znam się na tym.
 Pewnie nasz związek nie przetrwa liceum. 

Dyrektor szkoły zatrzymał się obok nas. Przyglądał się  przez chwilę w milczeniu zanim do nas podszedł- dostrzegłam kątem oka!
-Przepraszam, że tak się dziwnie wam przyglądam dziewczynki, ale to wyjątkowe, że są dzieci, które nie rozmawiają ze sobą, siedząc jednocześnie w telefonach.

Kudłaty ma takie samo nazwisko, jak ja!
Nie wiem, przypuszczam niezobowiązująco, że nasi przodkowie polowali razem na mamuty? 
Zaczęliśmy rozmawiać, po tym jak znalazłam telefon w klasie i podeszłam do tego długowłosego pacana by mu oddać znalezisko. 
Okazał się podobny do mojego przyjaciela Filozofa. 
Do tej pory omówiliśmy już wszelkie kontrowersyjne tematy od podstaw. 
Kudłaty jest istotą niezwykle dociekliwą i ciekawą. 
Nie rozumiem tylko uprzedzeń klasy wobec niego. 

W ciągu ostatnich dwóch tygodniu odniosłam wrażenie, że Nowy ma wyjątkowy stopień wrażliwości, obdarza innych takim ciepłem.
Byliśmy na wycieczce w Wrocławia, siedział  ze mną w drodze powrotnej. Miło mi się zrobiło, gdy powiedział:
-Luna, podszedłem do Ciebie głownie dlatego, że jako jedyna osoba wykazywałaś od początku, że nie masz mnie w dupie.
Ze Skrybą zaczęłam bardziej rozmawiać, gdy czekałam  na przyjazd mamy. Została ze mną. Wcześniej przeniosłyśmy razem ławkę do sali. Wydała mi się dziwnie znajoma.
Jest tak stabilna życiowo i zaradna. Z tego co mi wiadomo planuję podróżować po świecie. Pisanie przychodzi jej z łatwością- podczas prac pisemnych na polskim jej ołówek odbywa cało-dwugodzinny maraton.

Któregoś dnia Marysia przejęła  się  klasówką z matematyki i siedziała  przymulona pod ścianą. Uśmiechnęłam  się do niej, a nawet zaczęłam śpiewać piosenkę: 
Pod koniec przerwy powiedziała do mnie, klepiąc po plecach:
- Lubię Cię, dzięki, że jesteś.
W odpowiedzi, napisałam jej kartkę ze słowami J. Borszewicza:
"Nie ma śmierci, gdy człowiek szepce Ci do ucha,
 jak dobrze, że jesteś"