09 lipca 2018

awangarda

Aktualnie stukam w klawiaturę między zaspanymi oczyma, a ponurym światem obitym deszczową aurą. 

LUNA
Właśnie w tym momencie złożyłam obietnicę!
Będę trzymać się tego co tworzę 
ze wszystkimi substratami, które się do tego przyczyniają!
W przeciwnym razie, będę tylko smutnym króliczkiem,
 Biegającym po Krainie Czarów.
 Tak! Otulę się pasjami i będę szczęśliwa! 


Zastanawia mnie czy to jakaś ogromna potrzeba perfekcji trzyma mnie nadal w klatce i zabija refleksję. 
 Mogłabym zwyczajnie-usiąść, zapisać, wymazać, poprawić.


Szliśmy powoli.
<<Ja szłam powoli, kogo chcę oszukać?>>

LUNA
Musiałam stanąć na kamieniu
 o socjopatycznych instynktach,
czy oddychać zanieczyszczonym powietrzem...

<<cisza>>
Zważywszy na to i owo- kulałam przez kilka dni bez konkretnego powodu.
 Zadzwonił  ojciec Artysty i ten przystanął nagle. 
Pomamrotał coś pod nosem. Odłożył telefon od ucha, zwrócił się do mnie wyraźnie zmieszany:

- Wiesz... Wyczuwam spisek... Powiedział, że siostra źle się czuje,
  w pizzerii jest jedno wolne, zarezerwowane dla niej miejsce.

Mogłam iść z nim i być pierwszą osobą, która pozna jego zdziwaczałą  rodzinę albo poczłapać do galerii.

LUNA
Przypominam, że z tą cholerną nogą
 nie byłam w stanie dojść szczególnie daleko. 

- Zachowują się, jak takie wygłodniałe wilki, wiesz? 
  Uprzedzam, nie chcę Cię przestraszyć.

Staliśmy naprzeciwko siebie, a bezradność upiększała nasze faciaty: 

-Niech to będzie twoja decyzja, Amelie. 
 Chcesz zjeść ze mną czy sobie porysować? 

-Jest mi obojętnie, doprawdy- odpowiedziałam, licząc na to, że tyle wystarczy. 

- Mi też niby, ale...- uciął w pół słowa.
 
Zaczął przyglądać się chodnikowi ze szczerym zainteresowaniem.
Nie wiem, może biedronkę dostrzegł. Trudno było coś ustalić
Nie dziwne więc, że postanowiliśmy telepatycznie milczeć sobie
prosto w serce. 
 Wiedziałam, że do Pomorskiej ma jeszcze kilka minut drogi 
i muszę szybko zdecydować co zrobię sama ze sobą. 
Inaczej Artysta się spóźni.
Byłam pewna, że gdy przyjdę razem z nim- będzie musiał się
soczyście tłumaczyć.

CHÓR SZEPTÓW ZIGNOROWANYCH
Czy to twoja przyjaciółka?
Dlaczego pojawiła się Znikąd ?
Na dodatek pod drzwiami Pizzerii?
 Z obwiązaną kostką, 
Podkrążonymi oczyma,
Posturą chłopięcą,
 O nie ! Ona się uśmiechnęła!

Niespodziewanie przemieniliśmy się w postaci z hiszpańskiej,
jakże absurdalnej telenoweli. Mianowicie- ten zabawny człowieczek odkręcił się teatralnie na pięcie
i ruszył do przodu krokiem jednostajnym. 
Stałam przez chwilę, jak zamurowana. 

<< dla jasności- LUNĘ zamieniono w kobietę niezależną,
  dzięki czemu zapaliła się czerwona lampka w jej głowie >> 

LUNA
Zaraz! 
Jestem tu obca! Nie wiem gdzie jest galeria!
Matko litościwa!

Zaczęłam kuśtać za typem. Artysta odkręcił się i z szerokim uśmiechem, zapytał: 
-Idziesz, więc ze mną?
Zatrzymał się i widząc moje nieudolne podrygi na chodniku, spróbował być poważny. Wszyscy wiemy, że tak wypada ruszać twarzą, aby wyglądać na człowieka dojrzałego.  

-Nie pójdę- zadeklarowałam tonem buntowniczki z urodzenia.
 
LUNA
Czy on sobie coś wyobrażał? 
Będzie  niezręcznie. 
Pewnie mnie zjedzą.
Przypalą żywcem jadem z oczu smoczych! 
Palę się! 

 Kiedy tak sobie myślałam, zapomniałam ruszać swoim ciałem i utknęłam w jednej pozycji nie znoszącej sprzeciwu. 
Artysta ruszył tymczasem ponownie przed siebie, wcale niezaskoczony. Zauważyłam, że ludzie, idący obok chodnika, zaczynają przystawać 
i obserwować z fascynacją. Kurcze! Musieli  pomylić nas z jakimś  spektaklem  miłosnym co się... błąka po ulicach!

LUNA
 Zupełnie zrozumiałe! Ile można się cofać?

Po kilku minutach podążania za chłopakiem niczym, gąska idąca na zatracenie, zaczęłam się śmiać głośno.
- Czemu za mną idziesz ?-rzucił zza pleców, jakże logicznym pytaniem.

- Nie wiem, jak iść do tej cholernej galerii-przyznałam się w końcu.

Artysta znacząco przyśpieszył kroku.
Podjęłam grę- przystając i krzycząc w niebogłosy!
Przypominam, że w teatrze należy być wyrazistym i przekonującym!

- Ty chamie! Nie zostawia się dziewczyny na środku chodnika!

Artysta ponownie  rzucił za pleców, ale szybką instrukcją, aby odgonić się od krzywdzącej opinii publicznej:

-Prosto ... na lewo lalala

 Nie wiem, jak to się stało, ale raptem zobaczyłam jego twarz przed swoją, tak nosem za blisko. Nie wiem, może się odwrócił.
Zdolna jestem uwierzyć, że zachowaliśmy się śmiesznie i dawno już naruszyliśmy normy społeczne. Stwierdziłam, że to najlepszy czas, aby nareszcie powiedzieć prawdę, co jak się okazało postanowił i Artysta. Zgodnie zakończyliśmy przedstawienie słowami:

-Zależy mi na tym, jak Ty się czujesz.

Po czym rozeszliśmy się w przeciwne strony z uśmiechem na ustach.

LUNA
Na szczęście nikt nie bił nam braw,
 inaczej serio zaczęłabym się palić ze wstydu.