09 września 2017

mur

Wieczorem, dnia 21 sierpnia byłam zwykła dziewczyną,
która spacerowała sobie z psem, podobnym do niedźwiedzia,
po opuszczonej giełdzie towarowej.
Suczka pokazywała mi najcudowniejsze krzaki świata, 
a przez moją głowę przelatywały słowa piosenki:

"a skóra cienka jak papier
codzień nasiąkała słowem
w wąskim gardle takich słów była sterta
lały się wartko strumieniem
od takich słów gardło pęka"

Fakt wiele mnie boli,
ale nie mogąc zaprotestować, udaję głuchoniemą. 
Idąc myślałam intensywnie, chcąc - nie chcąc.
Zajrzałam przez ołowiane drzwiczki.
Ku swojemu zdumieniu, zobaczyłam mur ciepła 
jakoś na wysokości prawego przedsionka.

Dostałam człowieka, który się o mnie zatroszczył i w związku z tym chciałam odejść. Taki problem sobie wyprodukowałam. 
Czy kiedyś przestane uciekać w obawie przed byciem dla kogoś ważną? 

Nie mogę bać się, choćby chwilowej dobroci.

  Szłam tak i raptem się uśmiechnęłam. 
21 sierpnia, złapawszy złotą myśl- stwierdziłam, że jestem szczęśliwa.