Z zajęciach malarskich, wróciłam szczęśliwa,
chociaż kusiło mnie by wyrzucić wszystkie prace i popłakać.
<<przepraszam, że ciągle mówię o łzach.>>
Siedziałam tam przy sztaludze- najmłodsza.
Pośród ludzi w wieku moich rodziców.
I jeszcze coś- nigdy nie miałam w dłoniach akryli,
Zrobiłam le' przecieki.
Stwierdziłam, że ten jeden raz w życiu się pobawię.
Widziałam już ten zabieg gdzieś.
Instruktor podszedł, zrobił śmieszną minę, ewentualnie dziwną.
- A te... przecieki to tak specjalnie?
Kiwnęłam głową.
-Na egzaminach jest to stosowane nagminnie i jakby to powiedzieć
Jeśli jest to ilustracja do gazety- no to dobrze,
ale i tak ja mam wrażenie, jakby ktoś się na gazetę wyrzygał.
Gdy tak, ścierałam i tuszowałam stróżki wodnistej farby
Poczułam, jak bardzo brakuje mi ojca.
Powiedziałabym panu: "To mój tata, jest wielkim człowiekiem"
Podczas malowania nie przestaje tęsknić, ale jest jakoś inaczej.
Mogłabym w tym trwać - ogarnąć się w łazience i wracać co raz.
Czy miałeś tak kiedyś?
Bolało, a i tak czułeś jakieś ciepło w sercu?