28 grudnia 2017

nastąpił cud


Oparłam się o ścianę, próbując zarezerwować w moich myślach godzinę  na czekanie, powrót do domu i rysowanie w samotności.
Niestety rozmawialiśmy. Nie pamiętam o czym nawet.
Nowy członek  mojego stowarzyszenia szkolnego, które zowie się KLASA I B założył czapkę. 
Kędzierzawe włosy sterczały tak, że wskazywały chyba każdą możliwą stronę i podstronę świata. Był gotowy do wyjścia na ten mróz. Tymczasem ja stałam sobie w wykwintnych sandałach, kuląc się między szafką, a beżowymi, o dziwnej strukturze płytkami szatni.
 - Mam czas. Zostanę z tobą- zadeklarował.
 - Gdzie ty będziesz po szkole łaził w tej czapce?- zapytałam zaskoczona, wiedząc jak woźny potrafi się zezłościć.
Zdjął szarawe nakrycie  dość teatralnie i rzucił z uśmiechem cwaniaczka:
-Jeszcze jakieś argumenty?
Ostatecznie się ubrałam i poszliśmy przed siebie.
Przeprowadził się z Pod-Warszawy. Z trzy godziny drogi stąd. 
Urodził się w Rosji. 
Tata jest Ukraińcem, matka Rosjanką.
Nikt by nie pomyślał. 
Mimo, że przyszła zmiana miejsca zamieszkania była planowana,
przez ostatnie trzy miesiące, przywiązał się już do nowej klasy. 
-Spotykam się z nimi w ten piątek.
 Tak okropne są te relacje międzyludzkie, zaczynasz znajomość 
i musisz mieć na uwadze, że ten człowiek w każdej chwili 
może odejść i zobojętnieć.
Stanęliśmy przed pasami:
- I cała sytuacja przedstawia się generalnie tak, że ja mówię matce o tych problemach, bo nie mam wyboru. Zawsze jest, że wyolbrzymiam. I już sam zaczynam się zastanawiać ile w tym prawdy.
Nie wiem czy ona w ogóle mnie słucha
-A ojciec,  co na to ojciec Nowy?-dodałam swoje między wierszami
-Nie widziałem mojego ojca od czterech lat. Nasza rodzina go nie obchodzi.



Bardzo zdziwiło mnie to, że tak się otworzył. 
Intrygujące jest to i przerażające zarazem,
jak bardzo potrzebujemy by ktoś nas posłuchał.
Dziękuję Nowy.